Cóż to był za dzień.
Najpierw rano ktoś mi ukradł godzinę…
Najlepsze jest to, że podobno zawsze tak robią…
Później uciekł mi autobus, który próbowałem dopaść tramwajem
A i tak musiałem czekać 30 minut na kolejny, który wywiezie mnie w las.
Tak, samochodu nadal brak
Deszcz padał, co cieszy… Choć mógłby wybrać inna porę… Nie jak jestem w lesie.
No nic, nie dogodzi mi się… Co trochę się otrzepałem, przyszła kolejna porcja
Ale na tym kończę swoje marudzenie, bo dzień był wspaniały.
Leśny trening nóg i brzucha zrealizowany jak widać po fotce.
Kto zbierał, ten rozumie
Ciekawe czy jutro wstanę z łóżka, czy spadnę pod nie.
Swoją drogą, czy można od lekarza dostać zwolnienie z pracy na zakwasy po grzybobraniu ?
Reszta fotek jutro, jak trochę odsapnę
W koszyku szyszkówka świerkowa, grzyb jadalny, choć męczący